28.09.2011

Sukces.


     Pierwszy tydzień pracy za mną. Tydzień zwieńczony sukcesem. Dzieciaki ze świetlicy są wniebowzięte, że w szeregach ich Pań pojawiła się taka, która wysłucha, pogada a jak trzeba nawet zagra w piłkę. Moja elektryzująca osobowość sprawia, że podczas wyjść na boisko szkolne mam swoją własną wesołą ochronę. Radośni i rozwrzeszczani pierwszoklasiści podążają moim śladem jak dobrze wytrenowani Indianie.  Być może praca w świetlicy szkolnej to nie jest szczyt marzeń, ale jest gwarantem dobrego humoru przez cały dzień. Jako specjalistka od dzieciaków w różnym wieku każdemu dorosłemu ponurakowi wypisałabym receptę – przynajmniej jeden dzień spędzony w świetlicy – uśmiech i dobry nastrój na resztę tygodnia murowany.

20.09.2011

Reggaeton - lek na melancholię.

     Pierwsze zajęcia z reggaeton-u za mną. Było naprawdę wspaniale. Gdy wyjechałam do Warszawy moją odskocznią od problemów stała się salsa. Cotygodniowe zajęcia z genialną instruktorką Agnieszką Wójcikowską (kto jest z Warszawy polecam gorrrąco zajęcia w Salsa Libre)  wpompowywały mi w płuca tyle życiodajnego tlenu, że starczało na oddech na kolejne 6 dni zmagań z życiem. Myślę, że z reggaeton-em będzie podobnie. Już czuję, że cudownym sposobem taniec oderwał mnie na chwilę od niepokojących myśli. Niby mam pracę, niby mam gdzie mieszkać – niby mój świat zaczyna się układać, ale czarne myśli nadal czyhają na mnie. Wystarczy, że choć na chwilę stracę panowanie nad myślami, a zza rogu wychyla się paluch ze szpiczasto zakończonym szponem, dając mi jasno i wyraźnie do zrozumienia, że melancholia nie śpi. Dziś pisząc ten post na chwilę zrzuciłam zbroję sarkazmu i dobrego humoru. Czasem trzeba przyjrzeć się własnym myślom by nabrać do nich odpowiedniego dystansu. Mimo wszystko chciałabym,  aby tych chwil melancholii było coraz mniej. Wiem jedno -  reggaeton na pewno mi w tym pomoże.

17.09.2011

Moje miasto nocą.



Kto zgadnie skąd zrobiono to zdjęcie? Dla ułatwienia dodam że widnieje na nim mój ukochany magiczny Kraków.

15.09.2011

Poranki przed świtem.


     Udało się! Od poniedziałku zasilę szeregi szczęśliwie pracujących. Dziś doświadczyłam przyjemności wstania przed świtem. Czas nagli, a ja muszę zrobić badania do pracy. Rzadko kiedy mam okazję wstać o tak wczesnej porze, ale gdy już wstanę, chłonę poranek wszystkimi zmysłami. Wychodzisz z domu jeszcze przed świtem i widzisz tych wszystkich nie dobudzonych ludzi. Po plecach przechodzą dreszcze ekscytacji – co też dzisiaj się dobrego wydarzy, co mnie spotka…a spotkało wykolejenie tramwaju…Mijając po kolei dziesiątki piekarń, chłoniesz słodki, wręcz otulający zapach pieczywa i słodkich bułeczek. Mówisz sobie po cichu - ten dzień należy do Ciebie. Czasem warto wstać wcześniej by móc poczuć się panem życia choć przez tych kilka pierwszych minut o poranku.

12.09.2011

Pół-światełko w tunelu.


     Pół-światełko pracy w tunelu bezrobocia mignęło mi przez chwilę przed oczami. Czyżbym miała szanse na pracę? Pół-światełko, ponieważ to tylko pół etatu, ale to pół uratowałoby mnie przed burzowym nastrojem. Trzymam kciuki za samą siebie, a w między czasie wspominam wczorajszy dzień. Dzień, który naszej rodzinie zdarza się rzadziej niż śnieg w czerwcu. Z okazji urodzin taty i mamy – zafundowaliśmy sobie uroczysty obiad w Chochołowym Dworze pod Krakowem. Jedzenie świetne, obsługa wspaniała – tu składam ukłony w stronę kelnera emanującego tak wielkim optymizmem, że oślepiłby nawet niewidomego. Mimo tornada, które nam towarzyszyło (Igorek- mój prawie dwuletni siostrzeniec), a które trzeba było nieustannie śledzić, bawiliśmy się doskonale. Każdemu życzę tak miło spędzonego dnia ze swoją rodziną. Siostra – dzięki za pomoc.

9.09.2011

Fascynujący świat poszukującej pracy.

     Życie kobiety poszukującej pracy jest takie ekscytujące. Wiem, bo przeżywam ten stan co roku od 4 lat. Rano budzę się i zastanawiam ile fantastycznych propozycji pracy znajdę w Internecie. Za każdym razem, gdy otwieram nową stronę serce zamiera, oddech się spłyca, bo za chwilę, już za parę sekund dowiem się… że ofert pracy jest jak na lekarstwo. Sprawdzenie poczty elektronicznej oraz stron poświęconych ofertom pracy to codzienny poranny rytuał. Wszystko co „dobre” jednak się kończy. Czas na inne ekscytujące momenty dnia. Jest przecież tyle fantastycznych rzeczy do zrobienia. Moje myśli gubią się w labiryncie wyborów – wyprasować kolejną porcję ciuchów, czy może jednak wyszorować łazienkę? Nie, to wszystko schodzi na plan dalszy, bo przecież jest pies, z którym można się udać na fascynującą, pełną przygód podróż dookoła osiedla. 
Tak moi drodzy. Nie wiadomo czy śmiać się czy płakać. Wszak życie bezrobotnej, z 3-letnim doświadczeniem kobiety przed trzydziestką – mimo to niechcianej w żadnej pracy – jest tragikomedią…

8.09.2011

Pierwszy raz...

     Mój pierwszy raz…Bez skojarzeń proszę – chodzi oczywiście o pierwszy wpis. Pierwszy raz powinien być eksplodującą bombą, która porazi swoim zasięgiem całą Polskę. Wpis, który rozpoczyna się trzęsieniem ziemi by potem wraz z każdym kolejnym razem sprawiać wrażenie spiętrzającego się napięcia. Wybaczcie mi zatem moje faux pas ponieważ mój pierwszy wpis będzie zaledwie małą petardką. Przede wszystkim chciałam się przedstawić. Powitajcie w szeregach blogowiczów rodowitą Krakuskę, mającą za sobą roczny – nieudany zresztą – romans z Warszawą. Jestem kobietą na niekończącym się zakręcie, poszukującą swojego szczęścia w życiu singielka - nie z wyboru. W swej dłoni dzierżę miecz wykuty z mocnego charakteru, którego trzonem stało się poczucie humoru z domieszką odrobiny cynizmu. Mam nadzieję, że moje spojrzenie na świat i spostrzeżenia zainteresują choć jedną osobę. Pełna nadziei na lepsze jutro uważam swój blogowy romans za rozpoczęty…