21.02.2012

Bohater w naszym domu.


     Tak bardzo chciałam zostać bohaterem we własnym domu. Tak bardzo, że aż nie wyszło. Katarzyna i urządzenia komputerowe  - połączenie nierealne. Miało być tak pięknie, dwa komputery – jeden Internet. Z całej tej bajki pozostał jedynie router, który po prostu skopał mój umięśniony, zgrabny tyłek i powalił na łopatki. Na nic zdały się wielogodzinne treningi kardio i ćwiczenie wszelakich mięśni.  Szkoda, że to urządzenie nie posiada takowej części ciała, w którą mogłabym kopnąć. Rozbrojona kilkugodzinnym, bezowocnym pochylaniem się nad instrukcją obsługi (zaznaczę, że instrukcja posiada tylko jedną stronę), oraz zaplątaniem w gąszcz kabli (w ilości sztuk dwóch) stwierdziłam, że nie poradzę sobie z tym wyzwaniem.  Pozostała mi ostatnia deska ratunku - telefon do przyjaciela, a właściwie szwagra (tak to jest jak się nie posiada  jakże pomocnego w takich sytuacjach partnera życiowego). Na szczęście siostra nie ma tego problemu a wraz z nią poniekąd i ja. Mając tak cudowne wsparcie  mogę odetchnąć. Router na pewno ulegnie nieodpartemu urokowi mojego szwagra, i już niedługo będę się mogła cieszyć Internetem leżąc w ciepłym, rozkosznym łóżku. Szkoda tylko, że to On a nie ja, zostanie bohaterem w naszym domu. Cóż, czego się nie robi dla rodziny…

18 komentarzy:

  1. Zdecydowanie odradzam kopanie routera. Większość z nich po zadaniu silniejszego ciosu ulega awarii, a co złośliwsze modele potrafią w odwecie kopnąć prądem w najmniej spodziewanym momencie :-D

    Poza tym żyjemy w szalonych czasach. Jedną zaś z cech charakterystycznych czasów szalonych jest to że wszystko staje na głowie i do góry nogami. I tak mężczyźni nabywają umiejętność poprawnego włączenia pralki lub wyprasowania koszuli. Kobiety zaś dokonują napraw domowej elektryki lub hydrauliki. Kiedy więc czytam że przedstawicielka płci pięknej nie może podłączyć routera dziękuję losowi bo być może klasyczny tym mężczyzny co to i kran naprawi i żarówkę wymieni nie jest skazany na wymarcie.

    Zdrowia życzę i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Proszę bardzo, czasem myślę że same jesteśmy sobie winne obecnej sytuacji. To świetnie że mamy prawo głosu i że jesteśmy traktowane przez facetów jak równy z równym, ale nie mam nic przeciwko by facet pomógł mi wsadzić w pociągu walizkę na górną półkę, lub podłączył to, czego ja sama podłączyć nie umiem. Szkoda tylko że ja takowego modelu mężczyzny u swego boku nie posiadam...
    Ps. Czasem jednak fajnie gdy facet sam sobie koszulę wyprasuje, przed chwilą właśnie zakończyłam kilkugodzinny seans prasowania i na jakiś czas mam tego serdecznie dość ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Moim skromnym zdaniem facet od tego właśnie jest. Ma służyć kobiecie pomocą tam gdzie kobieta sobie nie radzi. Na tym też w moim odczuciu winien polegać udany związek między dwiema osobami. Na zaufaniu, umiejętności wzajemnego zrozumienia i umiejętności niesienia pomocy gdy jest ona potrzebna. A odpowiedni mężczyzna znajdzie się w najmniej spodziewanym miejscu i czasie. Jak zwykle w takich przypadkach ;-)
    Jeśli zaś chodzi o prasowanie to może to mało męskie co powiem ale lubię prasować. Najlepiej wychodzą mi duże płaskie powierzchnie na planie prostokąta lub kwadratu. Nogawki od spodni też mi dobrze wychodzą. Bo z koszulami to już jest gorzej. To znaczy zawsze prasuję to co widać przypadkiem. Bo prasowanie tego czego nie widać to strata czasu i enegrii :-D

    OdpowiedzUsuń
  4. Opisałeś właśnie idealną relację między mężczyzną i kobietą - ale jak to z ideałami bywa - każdy o tym słyszał lecz nikt jeszcze nie widział. No dobrze, może trochę przesadzam. Najlepszym mottem które króluje w moim życiu od jakiegoś czasu to: umiesz liczyć - licz na siebie.
    Ps. Z tym prasowaniem to zapraszam do siebie, zostało mi jeszcze mnóstwo prostokątnej pościeli do wyprasowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. No to może wyjdę na jakiegoś nawiedzonego łowcę Yeti ale... ja taki właśnie związek zamierzam zbudować. I mam nadzieję że znajdę kiedyś odpowiednią kobietę by tego dokonać. Oczywiście znając życie nie będzie to dokładnie taki związek jak sobie wyobrażam ale będzie on na tyle dobry bym czuł się w nim szczęśliwy i spełniony. I w którym spełniona będzie się czuła moja partnerka. Co się zaś tyczy niezależności to oczywiście jestem za. Nie chciałbym trafić na kogoś za kogo musiałbym żyć czy rozwiązywać wszelkie problemy. Drugi człowiek jest w życiu potrzebny bo we dwójkę łatwiej się z nim mierzyć, ale jednak ma być on tylko wsparciem i pomocą a nie kimś kto nas przed życiem osłoni bo tak się nie da.
    PS. Zupełnie nowatorski sposób poderwania faceta. Zamiast sztampowego i ogranego: "Może byśmy do kina wyskoczyli albo na spacer?" pada wielce intrygujące: "Jak lubisz prasować to chodźmy do mnie, mam mnóstwo pościeli do wyprasowania!" I jak tu się nie zgodzić? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Randki z Yeti nie polecam, jest zbyt gruboskórny i mógłby nie zrozumieć Twojego podejścia do budowania relacji między wami. W życiu trzeba łączyć przyjemne z pożytecznym, prasowanie we dwoje w dodatku pościeli to właśnie tego przykład.
    Ps. Swoją drogą ciekawi mnie jak trafiłeś na mojego bloga. Domyślam się że przez sympatię ale, Twojego profilu kompletnie nie kojarzę, może jakaś podpowiedź?

    OdpowiedzUsuń
  7. Moje konto na sympatii przestało istnieć po dwóch tygodniach wegetacji w październiku tegoż roku. Nie przypadł mi ten serwis do gustu kompletnie. A na twojego bloga trafiłem jakiś tydzień temu mniej więcej czystym przypadkiem. Przeglądałem sobie jak zwykle blogi z kategorii Polska i po n-tym wciśnięciu przycisku "następny blog" pokazał się Twój. A ponieważ wpisy mi się spodobały dodałem go do ulubionych i tak jakoś wyszło.
    Co do randki z Yeti to w sumie należę do ryzykantów. Ale dekarze po studiach historycznych tak mają. Poza tym Yeti wcale nie musi być gruboskórny. Może okazać się całkiem miłym zwierzakiem. ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. gratuluję odwagi, ja wolę słuchać bajek o Yeti siedząc bezpiecznie pod ciepłą kołdrą niż stanąć z nim twarzą w pyszczek.Powiedz w którym to mieście mieszkają tak odważni ludzie?

    OdpowiedzUsuń
  9. Może na tym właśnie polega największy problem z bajkami, mitami i innymi opowieściami z trzeciej ręki? Może dają nam one fałszywy obraz świata i ludzi? Może te wszystkie opowieści o Yeti to tylko zły PR jego przeciwników? :-D

    Od roku mieszkają w Królewskim Stołecznymi Mieście Krakowie a skąd się tu wzięli to długa, smutna i pokręcona historia usypiająca lepiej niż "Niewolnica Izaura" :-D

    OdpowiedzUsuń
  10. No w tym przypadku można mówić o częściowym szczęśliwym zakończeniu. Może kiedyś rzeczywiście będzie okazja bym tę historię opowiedział. Mam przynajmniej taką nadzieję. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. To czego ponad miarę nie toleruję to kłamstw i półprawd. Zastanów się dobrze czy faktycznie Twoje konto na sympatii przestało istnieć, bo coś mi się zdaje że to bujda.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wbrew temu co stoi w pierwszym komentarzu, możesz router kopać do woli, a nawet go rozpieprzyć. Nawet jak ci odda, to jego odwet jest niegroźny, ponieważ wiekszość takich urządzeń pracuje pod napięciem do 12 woltów, najczęściej spotykane wartości to 5-7,5.
    Rozreklamowałaś się na sympatii, to będziesz teraz miała tu pełno "ekspertów"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za radę, routera jednak kopać już nie zamierzam, bo odkąd go fachowe dłonie podłączyły sprawuje się całkiem nieźle, ale na przyszłość zapamiętam :)
      PS. tak rozreklamowałam bloga że mi na sympatii z tego powodu konto zablokowali, gdyż adresów do stron zewnętrznych zamieszczać nie wolno. Udało mi się przemycić adres tylko przez kilka dni.

      Usuń
  13. No tak... Tłumaczą to bezpieczeństwem użytkowników, ale chodzi im raczej o kasę za tzw. pakiety, które pozwolą sie ludziom komunikować.

    Zgodnie z tym podejściem Ty już popełniłaś błąd dając zewnętrzny namiar na siebie. Jakiś zboczeniec mógłby cię namierzyć.

    PS Nauczyłaś się chociaż jak podłączyć router? Nie trzeba było się poddawać tak szybko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nauczyłam się, wcześniej nie wiedziałam że router traktuje się jak modem i to przez niego przepływa net. Z tymi zboczeńcami to fakt, lepiej uważać ;)

      Usuń
    2. Współczesny router "domowy" pełni różne funkcje:
      1. Rolę jak to nazwałaś "modemu" i przetwarza sygnał z sieci telefonicznej (jeśli "net" masz z Tepsy, Netii itp.) lub telewizyjnej (jeśli "net" masz z kablówki np z UPC, Aster) na taki bezpośrednio zrozumiały dla karty sieciowej komputera.
      2.Zastępuje urządzenia typu hub/switch - czyli rozdziela jeden sygnał na kilka, żeby można było podłączyć więcej niz jedno urządzenie. Może to robić kablowo (kabel ethernet czyli tzw. skrętka) i/lub bezprzewodowo (tworzy sieć WiFi w standardzie a/b/g/n).
      Router może być:
      - sprzętowy (taki jak Ty masz albo bardziej profesjonalny - wielkosci szafy z dziesiątkami wtyczek i kabli)
      - albo programowy (instalujesz na zwykłym PC odpowiednie oprogramowanie i komputer staje sie routerem). W tym przypadku czesto są potrzebne dodatkowe urządzenia fizyczne, zeby podłączyć więcej wtyczek.

      Także nazwa "modem" nie do końca tu pasuje, aczkolwiek Twoje rozumowanie poszło w dobrym kierunku.

      PS Net nie "płynie" :) W tych kablach i urządzeniach przeplywa sygnał elektryczny w niosący ze soba pakiety danych różnego rodzaju. Net to cała sieć.

      Usuń
    3. Już mi się kręci w głowie od nadmiaru informacji związanych z komputerem. Akurat jeśli chodzi o tą dziedzinę wiedzy można mnie nazwać blondynką, nic nie kumam, ale ok, to co napisałeś przyswoiłam i zrozumiałam.
      PS Jak to mówią PANTA RHEI, więc net też ;)

      Usuń
    4. No i o to chodzi. Człowiek uczy się przez całe życie...

      Usuń