1.12.2011

Mąż do wynajęcia.


     Jadę ja sobie zmęczona po pracy tramwajem. Jak zwykle zatopiona w swoich myślach po sam czubek kory mózgowej. Myślę ja sobie o dzieciakach z pracy i ich wielkich dziecięcych dramacikach, jednocześnie wzrokiem prześlizgując się po obrazkach migających  za szybą. Czuję jak coś dziwnego wyrywa mnie z objęć moich przemyśleń i przywołuje na powierzchnię świadomości. Patrzę ja sobie na bok jednego z samochodów dostawczych i czytam – „MĄŻ DO WYNAJĘCIA – ZADZWOŃ I POWIEDZ Z CZYM MASZ PROBLEM, MĄŻ DO WYNAJĘCIA TO W MIG ZAŁATWI”. Jadę ja sobie w dalszą drogę, ubawiona po pachy, i do końca trasy w głowie kołacze mi tylko jedna myśl – oj przydałby mi się taki mąż do wynajęcia, oj przydał…

2 komentarze:

  1. przydałby mi się taki mąż na godziny, bo na stale - w żadnym wypadku

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja się skłaniam powoli do takiego na stałe, ale narazie brak odpowiedniego kandydata. Z braku laku mógłby być taki na godziny :)

    OdpowiedzUsuń