9.10.2011

Proces twórczy.


     Po cichutku, na paluszkach wyszło ze mnie coś, czego nigdy bym u siebie nie podejrzewała. Przez te wszystkie lata chowało się w kątach mojego umysłu, by w ostatnich dniach, opleść uporczywą pajęczyną chęci moje myśli. Pajęczyna, jaka jest – każdy widzi. Lepka, niebywale wytrzymała i niepodatna na próby całkowitego wyeliminowania. Nie będąc w stanie dłużej bronić się przed jej uściskiem, poddałam się jej całkowicie. Cóż to takiego to COŚ – spytacie. Moi drodzy, to wszechogarniająca chęć tworzenia. Padło na biżuterię techniką sutasz. Od kilku dni o niczym innym nie myślę. Nawet w nocy śnią mi się misternie układane wzory i kolory, koraliki i minerały. Dziś usiadłam do komputera z zamiarem wirtualnego spaceru po sklepach internetowych oferujących iście kuszące akcesoria biżuteryjne. Spacer wprawdzie nie męczy nóg, ale umysł na pewno. Jak tu wybrać kolory nici i koralików tak, b y wszystko do siebie pasowało? Nie wiedziałam, że proces twórczy może być aż tak bolesny i męczący. Mam jednak nadzieję, że efekt końcowy przyniesie ze sobą tak oczekiwaną twórczą ulgę.

2 komentarze:

  1. fajnie jest mieć swoje hobby.... mam nadzieję, że efekty zamieścisz na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, mam nadzieję że już niedługo będzie się czym pochwalić :)

    OdpowiedzUsuń