4.10.2012

Mission Possible.



          GRRRUCH!!! ŁUBUDUUU!!! BRZDDDĘK!!! Ciekawi was, co to za dzikie dźwięki? Prostując wasze domysły wyjaśniam – to nie spadające z Giewontu głazy, to kamień spadający z mojego serca. Kamień zwany brakiem pracy. Oznajmiam wszem i wobec że Mission Impossible zmieniła się w jak najbardziej Possibile, od poniedziałku bowiem zasilę szeregi ludzi szczęśliwie pracujących, i to nie gdzie indziej, jak w szkole, w której pracowałam w zeszłym roku. Po kilku miesiącach obgryzania pazurków, wymyślania problemów i martwienia się o swoją przyszłość, nareszcie przyszła chwila pracowitego oddechu.
PS. Dla potwierdzenia moich słów dotyczących tego, że Giewont jest nienaruszony (a to tylko, dlatego że Kasia jeszcze nie miała okazji odwiedzić szczytu), poniżej zamieszczam jego zdjęcie (to nie cukier puder widnieje w jego szczelinach, lecz najprawdziwszy, pierwszy tej jesieni śnieg, który pojawił się kilka tygodni temu).


1 komentarz:

  1. Gratulacje. Sam wiem co znaczy wysyłać tysiące CV bez odpowiedzi...

    OdpowiedzUsuń