16.07.2012

Zdrada...


          Tak, potwierdzam, dopuściłam się zdrady. Mimo że zdradzie powinno towarzyszyć uczucie wstydu i skruchy, ja czuję się z jej powodu wyśmienicie. Zdradziłam swoją ukochaną salsę z niczym innym jak z Latin jazzem. Przez pięć cudownych dni miałam okazję uczestniczyć w warsztatach prowadzonych przez znakomitą tancerkę Magdalenę Prichodko (warsztaty odbyły się w warszawskiej szkole tańca SalsaLibre). Pierwszy dzień wcale nie był taki przyjemny. Czułam się zagubiona wśród wszystkich tych wytrenowanych tancerek. Mimo wszystko postanowiłam podejść do zajęć zadaniowo – dać z siebie wszystko, na co mnie stać nie oglądając się na poziom innych uczestników. Nigdy wcześniej nie zetknęłam się ze stylem tańca jakim jest jazz, jednak  moje ciało z dnia na dzień zaskakiwało mnie coraz bardziej. Kolejne upływające minuta ćwiczeń sprawiały, że ciało stawało się bardziej elastyczne, ruchy wydawały się płynniejsze, nie wspominając o lepszej równowadze i dopasowaniu do muzyki.  Każde zajęcia wywoływały we mnie burzę euforii i sprawiały, że miałam ochotę na coraz więcej. Mimo zmęczonych mięśni i litrów potu wylanych na sali podczas zajęć ogłaszam wszem i wobec – WARTO BYŁO DOPUŚCIĆ SIĘ TAKIEJ ZDRADY! (p.s. salso kochana nie martw się, ty mimo wszystko jesteś dla mnie najważniejsza).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz