W czasach gęsto spadających nauczycielskich głów pod
gilotyną bezlitosnego niżu demograficznego, mnie udało się zachować głodowe pół
etatu w szkolnej świetlicy. Trzeci raz z rzędu mam przyjemność pracować w tym
samym przybytku wiedzy i oświecenia. JUPI! Niech nauczyciele mówią co chcą,
niech narzekają, że pensja głodowa, że dzieciaki nieznośne – ja mimo tych
wszystkich argumentów na nie, uwielbiam swoją pracę i już. W tym roku jeszcze
jeden promyk słońca przebił się przez gęste chmury zbierające się od długiego
czasu nad głowami krakowskich belfrów i belferek – Pani wiceprezydent Krakowa –
najdorodniejsza czarna owca politycznego folwarku – podała się do dymisji –
kończąc tym samym salwy durnych pomysłów dotyczących krakowskiej oświaty. ŻYĆ
NIE UMIERAĆ!!! Kończąc mój wybuch entuzjazmu – wszak obnoszenie się z
optymizmem jest źle widziane w dzisiejszych czasach – zacytuję jedną z
najbliższych mi osób:
„NAUCZYCIELE I TAK ZARABIAJĄ ZA DUŻO!”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz