17.12.2012

Przedświąteczne gubienie kalorii.



          Kilka dni temu odważyłam się na heroizm godny sapera rozbrajającego bomby – stanęłam na wadze. Oczom moim ukazała się liczba, która zdecydowanie stanęła w opozycji do lekkości mojej duszy. Nie wiem czy odchudzanie się tuż przed świętami to dobry pomysł, ale jak nie teraz to kiedy? Od trzech tygodni codziennie wykonuję ćwiczenia nadgarstków, palców a przede wszystkim oczu – otóż zabrałam się do wydziergania pierwszego w moim życiu szaliczka na zimę. Machanie drutami (sztuk dwie) - choć dość ciężkie -  to niewystarczający sprzęt by zredukować nadmiar spożytych w ciągu dnia kalorii. Równie nieskutecznym ćwiczeniem okazały się codzienne spacery z moim psem – lat 5 – głównie dlatego, że pies ma odmienne zdanie jeśli chodzi o spędzanie czasu na świeżym powietrzu. (taki mały żarcik, bo każdy kto mieszka w Krakowie wie, że świeże powietrze jest tu tak samo rzadko spotykane jak niedźwiedzie w Parku Jordana). Ja preferuję spacer a’la chód Korzeniowskiego, natomiast pies mój woli wąchać w tym czasie kwiatki. Sięgam więc od dziś po najskuteczniejszą z ćwiczeniowych broni – turbo fire. Po nowym roku natomiast w szeroko interpretowanym planie wpisuję zajęcia salsy – tęskno mi do niej…

4 komentarze:

  1. co to takiego turbo fire? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Proponuję wklepać nazwę w wuja google, tam wszystkiego się dowiesz :)

      Usuń
  2. takie zapytanko,a czy machanie drutami można połączyć z turbo fire?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm, jeśli zamiast szaliczka chce się zrobić bliżej nieokreśloną płachtę na byka to czemu nie ;)

      Usuń