Nie, nie jestem jeszcze matką, ale jestem kobietą dającą
sobie prawo do wypowiedzi na temat macierzyństwa. Przeraża mnie fakt, że
kobiety zatraciły gdzieś zaufanie do siebie jeśli chodzi o instynkt macierzyński.
Pierwszym po co sięgają, gdy tylko dowiedzą się o byciu w ciąży, to sterty
książek i poradników w obawie, że nie poradzą sobie z przebyciem ciąży, porodem,
karmieniem, pielęgnacją a nawet kochaniem swojego maleństwa. Dreszcze
przechodzą mi po plecach, gdy czytam o matkach posiłkujących się coraz to
nowymi metodami podejścia do swoich nowo narodzonych pociech. „Naucz się
odczytywać myśli niemowlaka po sposobie płaczu, ułożenia języka, modulacji
głosu” – piszą jedni, „Noś dziecko przez cały czas w chuście inaczej zerwiecie
swoiste kontinuum” – piszą drudzy, a trzeci zdecydowanie karcą – „Nie przylatuj
na każde zawołanie i płacz dziecka, bo niemowlak się za bardzo do Ciebie
przyzwyczai”. Co za kompletne bzdury!!! Czy my kobiety, jesteśmy aż tak głuche
na swoją krzyczącą w nas kobiecość, że nie potrafimy same zdecydować jak
powinnyśmy opiekować się własnymi dziećmi? Czy musimy słuchać bredni wszystkich
tych piszących i gadających „mądrych głów” i z zapałem stosować się do ich „dobrych
rad” nawet, jeśli się nawzajem wykluczają? Świat kobiet stanął na głowie, a ja
gorąco pragnę by znów wrócił do prawidłowego położenia. Drogie kobietki,
zatrzymajcie się na chwilę, weźcie trzy głębokie wdechy, zamknijcie oczy – a gdy
wasze dziecko zacznie znowu płakać, zamiast sięgać po kolejny pseudo-poradnik, spróbujcie
się wsłuchać w wasz wewnętrzny głos – to jedyny głos, którego powinnyśmy
słuchać, głos natury i osobistego poczucia więzi z naszym maleństwem.
Te poradniki to efekt zjawisk o których była mowa z okazji Twojego wpisu
OdpowiedzUsuńhttp://mysl82.blogspot.com/2012/06/syndrom-wmowionej-bezradnosci.html
No, i tu jest właśnie potrzebna "kobieca intuicja"...
Znasz mój blog na pamięć? ;) Szkoda że zatraciliśmy umiejętność wsłuchiwania się w to co nam brzęczy w duszy i umyśle.
UsuńMam dobrą pamięć i czytuję Twoje wpisy, choć ostatnio natłok zajęć sprawia, że mam mało czasu na internetowe dyskusje :)
UsuńA wracając do tematu to masz rację, aczkolwiek część tych poradników (oczywiście mądrzejszych) bym zostawił. Niektórzy już się tak bardzo oddalili od tego intuicyjnego podejścia i popadli w taką bezradność że w niektórych przypadkach chyba mniejsze szkody wynikną ze stosowania tych "porad", niż z nierobienia niczego. Ludzie oczekują gotowych "instrukcji obsługi", jak do jakiegoś nowego urządzenia, które widzą pierwszy raz na oczy.
Przyjrzyj się świeżo upieczonym matkom, ja zauważyłem, że traktują te dzieci jak jakieś lalki, nie wiem czy to odpowiednie słowo, ale jest to jakieś takie sztuczne. Często w ogóle nie wiedzą co mają zrobić.
Doskonale pamiętam, jak urodziła się moja młodsza siostra i w jaki sposób opiekowała się nią moja mama - wszystko było jakieś takie naturalne i instynktowne.
Teraz te maleństwa przebiera się jak lalki, obfotografowuje i wstawia na Facebooka, to jest jakaś pieprzona plaga.
Widać ,że nie masz dzieci,bo nie wiesz o czy piszesz,
UsuńInną sprawą jest,gdy widzisz jak matka opiekuje się Twoim młodszym rodzeństwem,a inną gdy rodzeństwo rodzi się w niewielkim odstępie albo jest się jedynakiem,wtedy nie ma się możliwości na podglądanie i zapamiętywanie instynktu jakim jest macierzyństwo.
Najlepszym poradnikiem jest oczywiście starsze pokolenie w rodzinie,i tu w stopniu różnym,w zależności jaki mamy kontakt z rodziną,czy mieszkamy blisko,daleko i wiele innych które można wymieniać.
To ,że żyjemy w dobie internetu i mamy okazję pochwalić się swoją pociechą na Facebooku, to już są sprawy indywidualne każdego z nas,i nie ma podkreślę nie ma,czegoś takiego jak sztuczność w wychowywaniu dzieci,już podczas ciąży zaczyna się wypracowywać instynkt macierzyński zarówno u kobiety jak i u mężczyzny,jedni są bardziej zaradni w nowej roli ,a drudzy mniej.
Coraz częściej brakuje mi ludzkiej potrzeby bycia autentycznym w tym co się robi. Każdy kombinuje, chowa się za tysiącami masek do tego stopnia, że sam zapomina gdzie jest ten prawdziwy "Ja" a gdzie kolejna sztuczna osłona. Mimo chęci bycia postrzeganym jako osoba dostosowująca się do szybkiego tempa życia, radzenia sobie ze wszystkimi problemami człowiek chowa się za mur który chroni go przed coraz większą brutalnością ludzi. Chowanie to ma plusy i minusy - jednym z minusów niestety jest to, iż zamykając się przed innymi zamykamy się również przed samymi sobą.
OdpowiedzUsuń