Dziś wcale nie będzie świątecznie. Czuję się jakbym leżała
pod zbyt krótkim szorstkim kocem. Gdy go naciągam pod szyję, to u dołu stopy
wołają o pomstę do nieba trzęsąc się z zimna. Gdy koc w przypływie litości dla
zmarzniętych palców stóp wędruje w dół, głowa szyja i ręce zaczynają kostnieć
marząc o kawałku ciepłego materiału tylko dla siebie. Jakby koc nie obrócić,
jakby go nie naciągnąć, pociąć i zszyć na nowo, materiału nie starcza by każdej
części ciała dogodzić należycie. Czuję się wyczerpana tą walką z niesfornym
materiałem. A gdyby tak odrzucić całkowicie ten przymały szorstki w dotyku koc
i sprawić sobie zupełnie nowe okrycie, takie w sam raz na moje 162 cm wzrostu?
A może w ogóle zrezygnować z zamarzania, wyjść z cienia na słońce i ogrzać
nagie ciało w gorących, złotych promieniach? Rozpieścić samą siebie by mieć
potem siłę stawić czoła wszelakim problemom. Tak właśnie uczynię. Zamiast
zajmować się kocem, zajmę się samą sobą. Czas na wielkie sprzątanie…
:)
OdpowiedzUsuńHmmm to brzmi jak zagadka i można zinterpretować na kilka sposobów :)
OdpowiedzUsuńI o to mi właśnie chodziło, by pozostało zagadką :)
UsuńHeh po przeczytaniu tego kilka razy muszę napisać, że to jest najlepszy (najsprytniejszy technicznie) wpis na tym blogu. Na tyle wieloznacznny, że po chwili przyszły mi do głowy 3 pomysły jak to rozumieć:)
UsuńPierwszy był dosłowny - ponieważ leżę jeszcze w łóżku i nie do końca się obudziłem, pomyślałem najpierw o mojej kołdrze - że jest nieco za mała...
To pierwsza rzecz jaką dziś przeczytałem po włączeniu komputera i poprawiłaś mi humor na cały dzień :)
Miło mi to słyszeć, ostatnio bowiem przez własne zachowanie raczej psuję wszystkim dookoła mnie (a sobie zwłaszcza) humor.
UsuńCzyli zwyżka intelektualna nie idzie w parze ze spokojem emocjonalnym:(
UsuńZnam to uczucie. Ja, jak mam ochotę na kogoś powarczeć to idę się przejść. Idź na spacer - zawsze pomaga.