Wprawdzie nie jestem fanką piłki nożnej, nie wspominając o
pogardliwym stosunku do polskiego wydania tej dyscypliny sportowej, jednak
wczorajszy finał ligi mistrzów oglądałam z niekłamaną przyjemnością. Takie
widowisko najlepiej oglądać ze znajomymi (na przykład ze szwagrem i siostrą). Zaprawieni
w bojach (albo jak kto woli zaprawieni lekko alkoholem w postaci białego wina i
paru butelek piwa), zastanawialiśmy się wspólnie nad działaniem męskiego
organizmu po tym jak dana jednostka człowiecza strzeli gola. Nie będę tu
przytaczała szczegółów tychże rozważań, gdyż mój blog nie należy do przedziału
+18. Mnie osobiście zafrapowała mało stylowa czapka- czołgistka będąca stałym
już wyposażeniem głowy Petra Cecha. Emocje mojego szwagra zostały skutecznie
rozładowane przez dzikie okrzyki prezentowane, z racji śpiącego w pokoju obok dziecka,
na balkonie. Natomiast moją siostrę poniosło tak bardzo, że przy karniakach
ucięła komara. Podsumowując ten ciekawy epizod sportowy wczorajszego wieczoru –
nie ma to jak mecz oglądnięty w zestawie: 2 wstawione kobiety + 1 zainteresowany
facet ;) Mimo wszystko gratuluję drużynie Chelsea znakomitego zwycięstwa.
E tam zaraz "poniosło" ;P antybiotyk mnie trochę uśpił... ale fajnie było, to racja :)
OdpowiedzUsuńBuźka
J.