24.06.2013

Zagubiony klucz.



          Życie nierzadko pakuje nas w sytuacje beznadziejne. Kilka dni temu prozaiczna wydawałoby się sytuacja, zmieniła moje postrzeganie „beznadziejności”. Otóż zgubiłam klucz. Klucz ów – bardzo ważny – otwierał on bowiem drzwi do królestwa srogich wuefistów którym lepiej nie wchodzić paradę. Przerażona rozpoczęłam przeczesywanie niemałego terenu boisk i trawników wokół szkoły. Pogłaskałam wzrokiem niemal każde źdźbło trawy, każdą wyrwę w betonie ( no tak beton na boiskach szkolnych to nadal chleb powszedni ), każdy dołek w ziemi – i co? I motyla noga NIC! Panika narastała we mnie z każdą chwilą, ciśnienie krwi zatkało bębenki uszu, kropelki potu wystąpiły na czole. Myśl o rychłym wstąpieniu do klubu tych, którzy podpadli narastała w głowie przybierając realny, niemal namacalny kształt. Zrezygnowana, po kilkudziesięciu minutach spędzonych na gorączkowych poszukiwaniach klucza, dobiłam z wzrokiem utkwionym w podłogę i wyrazem skruchy malującym się na twarzy do pokoju wuefistów. Już miałam na końcu języka przeprosiny, już miałam ziębić w piersi w poczuciu winy, gdy tknięta ostatnim podrygiem desperacji postanowiłam zajrzeć w miejsce, w którym klucz nie miał prawa się znaleźć. A jednak, w środku kosza z piłkami, którego w tamtym dniu nawet nie dotknęłam, leżał sobie spokojnie połyskując zagubiony klucz. Odetchnęłam z ulgą i pomyślałam, że nie warto porzucać nadziei póki nie wyczerpie się nawet najbardziej absurdalnego pomysłu na rozwiązanie problemu. Tym razem chodziło jedynie o klucz, następnym razem może jednak chodzić o coś naprawdę ważnego. Jak to mówią nadzieja umiera ostatnia.

20.06.2013

Czarowanie przyszłości.



         Wakacje za pasem. Na niebie od samego rana żarówka mocno pracuje na nasze opalenizny i kropelki potu na rozgrzanych dekoltach i plecach. Nadszedł czas bym spojrzała przed siebie w poszukiwaniu kolejnej zmiany w życiu. Koniec roku szkolnego to dla mnie koniec pracy i chwila oczekiwania na to, jakie wyzwanie podejmę w przeciągu następnych kilku miesięcy. Nuda i stagnacja mi nie grożą. To, czego sobie życzę na najbliższą przyszłość pozostawiam ukryte głęboko w sercu. Może, jeśli zdmuchnę w wyobraźni świeczki na czekoladowym torcie marzeń i wypowiem życzenie – ono się spełni? Wprawdzie do urodzin jeszcze daleko, ale kto powiedział, że tort ze świeczkami nie może uświetnić dnia codziennego, no kto? Ja więc przyjmuję, że dzisiejszy dzień jest uroczysty,  wypowiadam w myślach życzenie i zdmuchuję w tej chwili kolorowe świeczki szczęśliwej przyszłości. Oby tylko czarowanie tej mojej przyszłości się  udało…