Nie, nie jestem jeszcze matką, ale jestem kobietą dającą
sobie prawo do wypowiedzi na temat macierzyństwa. Przeraża mnie fakt, że
kobiety zatraciły gdzieś zaufanie do siebie jeśli chodzi o instynkt macierzyński.
Pierwszym po co sięgają, gdy tylko dowiedzą się o byciu w ciąży, to sterty
książek i poradników w obawie, że nie poradzą sobie z przebyciem ciąży, porodem,
karmieniem, pielęgnacją a nawet kochaniem swojego maleństwa. Dreszcze
przechodzą mi po plecach, gdy czytam o matkach posiłkujących się coraz to
nowymi metodami podejścia do swoich nowo narodzonych pociech. „Naucz się
odczytywać myśli niemowlaka po sposobie płaczu, ułożenia języka, modulacji
głosu” – piszą jedni, „Noś dziecko przez cały czas w chuście inaczej zerwiecie
swoiste kontinuum” – piszą drudzy, a trzeci zdecydowanie karcą – „Nie przylatuj
na każde zawołanie i płacz dziecka, bo niemowlak się za bardzo do Ciebie
przyzwyczai”. Co za kompletne bzdury!!! Czy my kobiety, jesteśmy aż tak głuche
na swoją krzyczącą w nas kobiecość, że nie potrafimy same zdecydować jak
powinnyśmy opiekować się własnymi dziećmi? Czy musimy słuchać bredni wszystkich
tych piszących i gadających „mądrych głów” i z zapałem stosować się do ich „dobrych
rad” nawet, jeśli się nawzajem wykluczają? Świat kobiet stanął na głowie, a ja
gorąco pragnę by znów wrócił do prawidłowego położenia. Drogie kobietki,
zatrzymajcie się na chwilę, weźcie trzy głębokie wdechy, zamknijcie oczy – a gdy
wasze dziecko zacznie znowu płakać, zamiast sięgać po kolejny pseudo-poradnik, spróbujcie
się wsłuchać w wasz wewnętrzny głos – to jedyny głos, którego powinnyśmy
słuchać, głos natury i osobistego poczucia więzi z naszym maleństwem.